A na własnym boisku tradycyjnie...

URANIA RUDA ŚLĄSKA - AKS Mikołów 1:2 (1:1)

 

AKS: Czachowski, Wąchała, Olszówka, Nawrot, Prus, A.Łach, Biliński, R.Łach, Piekarz, Matysa, Kurasz.
Zagrali także: Bąk, Krzyżowski, Kutka, Wojtynek.

URANIA: Kempa, Janik(sam.), Stamper, Gnyza, Małaczyński, Stawowy, Rudyk ('76 Podstawski), Skoczyk, Kolasa, Oczko, Synowiec ('58 Kania).

Sędzia główny: Grzegorz Szymanek
Asystenci: Krzysztof Saborański, Andrzej Karpała
KS Podokręg Katowice

Widzów: 250

Urania podbudowana ostatnią niezłą passą, a także zwycięstwem na boisku lidera do meczu z kolejnym AKS-em Mikołów przystępowała w roli faworyta. Niestety jak po raz kolejny się okazało na własnym boisku zbieranie punktów przychodzi Uranii z wielkim trudem. Wszystko zaczęło się dość pechowo bo już w czwartej minucie gry mieliśmy zamieszanie pod Naszą bramką a przy próbie wybicia piłkę do własnej bramki skierował Janik i było 0:1. Trudno tu winić Darka za bramkę w końcu starał się interweniować, trzeba było po prostu pozbierać się i grać swoje. W zasadzie goście zagrozili Nam już tylko dwa razy w 12 minucie gry Małysa dochodzi do sytuacji sam na sam z Kempą jednak lepszy okazuje się Nasz golkiper. Pięć minut później mieliśmy niemal kopię poprzedniej sytuacji i tym razem lepszy był Kempa. W 22 minucie gry piękną bramkę zdobywa Stawowy, strzela niemal z przewrotki piłka odbija się jeszcze od słupka i wpada do siatki. I tak po początkowej lekkiej przewadze AKS-u, Urania wyrównała i grała swoje a niesiona dopingiem kibiców powoli uzyskiwała coraz większą pewność i coraz śmielej poczyniała sobie pod polem karnym gości. Najlepszą okazję na objęcie prowadzenia miał Małaczyński w 45 minucie gdy główkował Małaczyński po rzucie rożnym, futbolówka minęła jednak bramkę i do przerwy utrzymał się bramkowy remis. Po przerwie obraz gry nie uległ większym zmianom. Goście wprowadzili wprawdzie dwóch nowych zawodników, jednak pierwsza akcja tej części gry należała do Naszego zespołu. W 53 minucie gry Oczko staje przed bramkarzem gości strzela jednak niecelnie. Niestety wrzutka z prawej strony gości w 59 minucie kończy się utratą gola, gdyż przy słupku stał Rafał Łach, który pewnie posłał futbolówkę do siatki. Na nic zdały się późniejsze próby nawiązania walki, gdyż do końca spotkania goście utrzymali prowadzenie. Podobnie jak i w pierwszej części gry tak i w drugiej najlepszą okazję miał Małaczyński, który w 75 minucie strzelił potężnie z 16 metra jednak ponad bramkę i tylko ze złości przyklęknął łapiąc się za głowę. Chwilę później próbował jeszcze Kania, jednak trafił wprost w ręce Czachowskiego. W 83 minucie znów Kempa ratuje Nas od utraty kolejnej bramki, natomiast dwie minuty później już chyba brak wiary w zwycięstwo i spokój gości kosztuje Nas jeszcze trochę nerwów gdy to tym razem Adam Łach trafił w słupek a dobijać próbował jeszcze Wojtynek. I tak to znów przeszły Nam koło nosa, cóż jak widać łatwiej wygrać na boisku lidera niż u siebie z teoretycznie słabszą drużyną.